O tym, co może dać terapia rodzinna
Niektóre rozmowy w rodzinie kończą się zawsze tak samo – złością, ciszą albo rezygnacją.
Mówimy: „Już nie wiem, co robić”, „On mnie w ogóle nie słyszy”, „Nic do niej nie dociera”.
Czasem próbujemy rozmawiać jeszcze raz. Czasem przestajemy próbować.
A czasem – czujemy, że potrzebujemy innego spojrzenia. Kogoś z zewnątrz, kto pomoże zobaczyć to, co w środku.
Terapia rodzinna nie jest o tym, kto ma rację. Nie chodzi w niej o znalezienie winnego czy wskazanie, kto „robi źle”.
To przestrzeń, w której można się zatrzymać i przyjrzeć temu, co dzieje się między nami.
Zobaczyć, jak każdy z członków rodziny przeżywa trudność, co ją pogłębia, co sprawia, że nie umiemy się usłyszeć – mimo że często bardzo się staramy.
Nie tylko wtedy, gdy „jest źle”
Czasem nie wydarza się nic spektakularnego. Nie ma kryzysu, awantur, dramatów.
A jednak czujemy, że coś się oddala. Że w rodzinie robi się cicho albo napięcie unosi się między słowami.
I wtedy też można przyjrzeć się temu, co się dzieje.
Do terapii rodzinnej nie trafiają tylko rodziny w kryzysie.
Czasem powodem jest niepokój o zachowanie dziecka, napięcie w relacji z nastolatkiem, poczucie, że „nic nie działa”.
Czasem to trudne emocje po rozwodzie albo choroba kogoś bliskiego, która wpływa na całą rodzinę.
Albo po prostu wrażenie, że coś się między nami „rozjeżdża” – że jesteśmy obok siebie, a nie razem.
Bywa, że ktoś z rodziny mówi: „Chciałabym spróbować”, ale druga osoba nie czuje się gotowa.
Albo że przychodzi tylko jedno z rodziców.
To też jest w porządku. Już samo zgłoszenie się i pierwsze spotkanie może wnieść coś nowego – pozwala spojrzeć na sytuację z innej perspektywy i znaleźć miejsce, od którego można zacząć zmianę.
Terapia rodzinna nie musi być „na stałe”.
Nie trzeba wiedzieć z góry, jak długo to potrwa.
Można przyjść na konsultację, opowiedzieć o tym, co się dzieje, posłuchać terapeuty, zobaczyć, czy to droga, która może nam pomóc.
Czasem wystarczy kilka spotkań, by coś się poruszyło.
Czasem to dopiero początek procesu – ale już ten początek bywa ważny.

Co się dzieje na terapii rodzinnej?
Terapia rodzinna to nie gotowe rozwiązania i szybkie recepty.
To proces, w którym przyglądamy się temu, co dzieje się między nami – w relacjach, w komunikacji, w codziennych reakcjach, które czasem stają się źródłem napięcia.
Spotkania mogą prowadzić jeden lub dwóch terapeutów.
Czasem wystarcza jedna osoba – zwłaszcza przy mniejszej liczbie uczestników albo gdy temat nie wymaga intensywnego „trzymania” wielu emocji naraz.
Ale są też sytuacje, w których pracuje para terapeutów – na przykład przy dużych rodzinach, silnych konfliktach, trudnych doświadczeniach z przeszłości.
Dzięki temu można lepiej „objąć” to, co się dzieje w pokoju.
Lepiej rozłożyć uwagę, lepiej zauważyć to, co nie zawsze jest wypowiedziane.
I zapewnić rodzinie dodatkowe poczucie bezpieczeństwa – kiedy napięcie jest duże, albo emocji po prostu za dużo, by jedna osoba mogła je pomieścić.
Terapia daje przestrzeń, by każdy mógł opowiedzieć, jak przeżywa daną sytuację.
Ale nie chodzi tylko o mówienie. Chodzi o to, by zostać usłyszanym.
Żeby inni mogli nas zobaczyć inaczej niż dotąd.
Nie przez pryzmat trudnych zachowań, pretensji, nieporozumień – ale przez zrozumienie, skąd się one biorą.
Dlaczego reagujemy tak, a nie inaczej. Czego potrzebujemy. Co nas boli.
Co próbujemy sobie powiedzieć, choć słowa czasem nie chcą się ułożyć.
W tej pracy nie chodzi o szukanie winnego.
Raczej o zrozumienie, jak każdy z nas próbuje poradzić sobie z tym, co trudne –
i jak nawzajem wpływamy na swoje sposoby radzenia sobie.
Co można z niej wynieść?
Niektóre zmiany przychodzą szybko.
Inne – potrzebują czasu, kilku rozmów, kilku momentów, w których coś „kliknie” i pozwala spojrzeć na bliskich inaczej niż dotąd.
Terapia rodzinna nie daje gotowych odpowiedzi, ale otwiera przestrzeń na nowe rozumienie – siebie nawzajem i sytuacji, w której się znaleźliśmy.
– większe poczucie wpływu na to, co się dzieje w rodzinie,
– zrozumienie mechanizmów, które się między nami utrwaliły,
– więcej spokoju w codziennym funkcjonowaniu,
– nowe sposoby rozmawiania o trudnych sprawach,
– czasem – ulgę, że ktoś towarzyszy nam w procesie zmiany.
To nie musi być decyzja na wiele miesięcy.
Można po prostu przyjść, opowiedzieć, posłuchać, zorientować się.
Zobaczyć, jak to jest być razem – w inny sposób niż zwykle.
Terapia to proces, ale już sama konsultacja może pomóc.
W podjęciu decyzji, w uchwyceniu kierunku, w odzyskaniu choćby odrobiny nadziei, że można inaczej.
Czasem to właśnie rozmowa staje się pierwszym krokiem.
Bywa, że w rodzinie coś się gubi. Czas, uwaga, spokój, chęć bycia blisko.
Bywa, że gubimy siebie nawzajem.
Ale nawet wtedy, kiedy trudno jest się spotkać – rozmowa wciąż jest możliwa.
I może być początkiem czegoś nowego.
Terapia rodzinna nie rozwiązuje wszystkiego za nas, ale może pomóc spojrzeć inaczej – na siebie, na bliskich, na sytuację, w której jesteśmy.
Nawet kilka spotkań potrafi przynieść zmianę – czasem drobną, czasem przełomową.
To nie o szukaniu winnych – to o szukaniu siebie nawzajem.
Autorka:
Aleksandra Bilejczyk
psycholożka i psychoterapeutka