Stereotypowy obraz autyzmu rzadko uwzględnia dziewczynki i kobiety. Przez lata pozostawały niewidoczne – niediagnozowane, niezrozumiane, często nieświadome tego, że ich sposób funkcjonowania mieści się w spektrum. Ich autyzm bywa cichy – nie dlatego, że łagodny, ale dlatego, że dobrze ukryty. Maskowanie, późne diagnozy i życie w nieustannym napięciu to codzienność wielu osób, które przez lata uczyły się dopasowywać, zamiast być sobą.
Stereotypowy obraz autyzmu – a gdzie dziewczyny?
Gdy mówimy „autyzm”, większość ludzi wciąż widzi chłopca. Statystyki, kryteria diagnostyczne, narzędzia przesiewowe i obrazy z kultury masowej przez dekady budowały wyłącznie męski wzorzec.
Dziewczynki z autyzmem często go „nie przypominają”. Mówią, patrzą w oczy, dostosowują się do zasad. Starają się nie odstawać. Bywają perfekcjonistkami, które długo potrafią ukrywać przeciążenie emocjonalne pod warstwą uśmiechu, dobrych ocen, grzecznego zachowania.
Ale nie każda dziewczynka czy kobieta w spektrum się maskuje. Niektóre od początku są wyraźnie „inne” – w zachowaniu, komunikacji, odbiorze świata. I choć nie ukrywają swojej odmienności, również bywają pomijane diagnostycznie, bo ich sposób bycia nie mieści się w stereotypowych wyobrażeniach o tym, czym „jest” autyzm u dziewczynek.
Cichy autyzm może być wycofany albo głośny. Może wyglądać jak samotność albo jak zbyt duża otwartość. Może kryć się za uśmiechem albo w bezradnym milczeniu. W każdej z tych form niesie ze sobą poczucie niezrozumienia, odstawania, napięcia, którego nikt nie zauważył.
Dziewczynki często wiedzą, że są „inne”, ale nie wiedzą, dlaczego. Zamiast szukać wsparcia – uczą się milczeć, dopasowywać, znikać. Albo trwają w swojej odmienności – niezrozumiane, a czasem odrzucane.

Maskowanie i dopasowywanie się: „bycie grzeczną” a wewnętrzne napięcie
Maskowanie to jedna z najważniejszych strategii przetrwania dziewczynek i kobiet w spektrum. Uczą się rozpoznawać, czego oczekuje otoczenie – i spełniać te oczekiwania, często kosztem siebie.
W przedszkolu – nie płaczą, choć są przebodźcowane. W szkole – odpowiadają na lekcjach, choć nie wiedzą, kiedy zacząć mówić. W liceum – utrzymują relacje, które je męczą. W dorosłości – spełniają role społeczne, których nie rozumieją lub które ich wyczerpują.
Z zewnątrz: „świetnie sobie radzi”. W środku: zmęczenie, zagubienie, przeciążenie, brak słów, by to opisać. I brak zgody świata, by to pokazać.
Późne rozpoznania u kobiet: dlaczego tak się dzieje
Wiele kobiet otrzymuje diagnozę dopiero w dorosłości – często po latach funkcjonowania na granicy wypalenia.
Ich wcześniejsze trudności tłumaczono „wrażliwością”, „nieśmiałością”, „ambicją” albo „introwertyzmem”. Rzadko pojawiało się pytanie: czy ona czuje się w tym świecie dobrze?
Dodatkowym problemem są narzędzia diagnostyczne, które powstały na podstawie obserwacji chłopców. Dziewczęce strategie radzenia sobie – takie jak dostosowywanie się, naśladowanie rówieśniczek czy kompensowanie trudności nadmiernym wysiłkiem – nie były w nich widoczne.
Często dopiero kryzys – załamanie nerwowe, depresja, myśli samobójcze, wypalenie zawodowe lub rodzicielskie – prowadzi do szukania odpowiedzi. I wtedy pojawia się zdanie, które wiele kobiet wypowiada z niedowierzaniem: „To wszystko miało sens – tylko nikt wcześniej tego nie widział?
Jak wspierać: uważność, nieocenianie, tworzenie bezpiecznych przestrzeni
Wspieranie nie zaczyna się od terapii. Zaczyna się od zmiany sposobu patrzenia.
Warto pytać: czy ta dziewczynka naprawdę czuje się dobrze, czy tylko dobrze wypada? Czy kobieta, która „ma wszystko pod kontrolą”, nie żyje w ciągłym napięciu? Czy nasz podziw dla „silnych, ogarniętych kobiet” nie przykrywa ich realnych trudności?
Potrzebujemy nowego języka – takiego, który nie dewaluuje, nie etykietuje, nie sprowadza trudności do „emocjonalności” czy „przesady”.
Potrzebujemy przestrzeni, w których można odpocząć od roli. Zdejmować maski, nie tłumaczyć się, nie dopasowywać.
I potrzebujemy więcej zgody na to, że wspieranie to nie zawsze działanie. Czasem największym wsparciem jest bycie obok, z akceptacją, że ktoś jeszcze nie umie się odsłonić – ale chciałby, by było to możliwe.
Autyzm nie ma jednej twarzy – warto szukać cichych historii
Autyzm nie zawsze jest widoczny. Nie zawsze mówi głośno. Często jest zamaskowany, przystosowany, przycięty do oczekiwań. Ale to nie czyni go mniej prawdziwym.
Jeśli chcemy naprawdę rozumieć spektrum, musimy zobaczyć te osoby, które przez lata nie pasowały do żadnego obrazu. Których historia była ignorowana, pomijana, niezrozumiana.
Ich głos zaczyna wybrzmiewać – w książkach, podcastach, grupach wsparcia. W opowieściach, które są ciche, ale precyzyjne. Niekiedy trudne. Ale zawsze potrzebne.
Warto przeczytać, by usłyszeć więcej:
– Autentyczna. Moja historia ze spektrum autyzmu – Justyna Furgal
– Dziewczyna w spektrum – Justyna Furgal
– Zamaskowana. Z pamiętnika autystki – Kasia Mazur
– Grzeczna – Karolina Szarosen
– Cykle. O życiu w spektrum autyzmu i z ADHD – Anita Wojtkiewicz
– Aspergirls – Rudy Simone
– Kobiety i dziewczyny w spektrum autyzmu – Sarah Hendrickx
– Neuroróżnorodne. Jak wspierać dzieci ze spektrum autyzmu – Ewa Nerenberg
– Nikt Nigdzie – Donna Williams
– Byłam dzieckiem autystycznym – Temple Grandin