Niepokój, który ma podstawy. O tym, co przeżywamy po cichu.

Zdarzają się momenty, kiedy świat zewnętrzny przestaje być oczywisty. Gdy coś się wydarza – dramatycznego, zaskakującego, trudnego – i nie da się tego nie zauważyć. Informacje zaczynają krążyć, ludzie komentują, media powtarzają wciąż te same zdania, obrazy i pytania. Wtedy niepokój zaczyna osiadać gdzieś głęboko w ciele – nie zawsze od razu, ale zostaje.

To naturalne, że tak reagujemy. Niepokój nie zawsze oznacza, że coś z nami „nie tak”. Czasem to po prostu ludzka odpowiedź na sytuację, która przekracza nasze poczucie bezpieczeństwa.

Każdy z nas ma inne granice. Inne doświadczenia, wrażliwość, temperament. Dla jednej osoby trudne wydarzenie stanie się impulsem do działania, dla innej – powodem do wycofania. Ktoś będzie potrzebował mówić o tym bez końca. Ktoś inny nie wypowie ani słowa. Ktoś zapragnie być wśród ludzi. Inny zamknie się w sobie. Każda z tych reakcji jest w porządku. Nie ma właściwego sposobu przeżywania lęku.

To, co się dzieje wokół, nie zawsze da się szybko zrozumieć. Zwłaszcza gdy trudne sytuacje się powtarzają. Kiedy kolejne wydarzenia nakładają się na siebie i zaczynają brzmieć podobnie. To może budzić zmęczenie, napięcie, bezsilność – a czasem także niewyraźne poczucie, że „coś jest nie tak”, choć nie umiemy powiedzieć dokładnie, co. Czasem wystarczy samo poczucie zagrożenia, by nasz układ nerwowy był w gotowości, jakby miało się wydarzyć coś jeszcze.

Trudne wydarzenia wpływają nie tylko na jednostki, ale i na wspólnoty – na język, jakim mówimy, na zaufanie, na to, jak o sobie myślimy. W takich chwilach często pojawia się potrzeba znalezienia winnego, szybkiego wyjaśnienia, zamknięcia sprawy. To mechanizm obronny – daje iluzję wpływu w sytuacji, która wymyka się spod kontroli. Ale nie mamy wpływu na wszystko. Nie możemy przewidzieć, co zrobi drugi człowiek. Możemy za to tworzyć przestrzeń, w której mniej jest osamotnienia, obojętności, uprzedzeń. Mamy wpływ na język, jakim mówimy o innych. Mamy wpływ na to, czy reagujemy z empatią czy z oceną. I wreszcie – mamy wpływ na to, jak wspieramy siebie i tych, którzy są obok.

Warto wtedy pozwolić sobie na chwilę zatrzymania. Zadać sobie pytania:
– Jak ja to przeżywam?
– Co czuję w ciele, w myślach, w emocjach?
– Czy potrzebuję rozmawiać, czy być sam?
– Czy mogę coś teraz dla siebie zrobić?

Reakcje naszego organizmu – przyspieszone tętno, napięcie w barkach, gonitwa myśli, drażliwość, chęć wycofania – są częścią odpowiedzi na stres. Zostaliśmy tak zaprojektowani biologicznie. Problem pojawia się dopiero wtedy, gdy próbujemy to w sobie tłumić, udawać, że „wszystko jest w porządku”, albo wstydzimy się własnych emocji.

Czas też ma tu znaczenie. Lęk po trudnym wydarzeniu może trwać kilka godzin, dni, czasem tygodni – to zależy od naszej historii, kondycji psychicznej, wcześniejszych doświadczeń. Jeśli jednak objawy nie słabną z czasem, a przeciwnie – nasilają się, zakłócają sen, koncentrację, relacje, sprawiają, że unikasz miejsc lub ludzi, warto potraktować to jako sygnał ostrzegawczy.

Podobnie, jeśli widzisz, że bliska Ci osoba nagle się wycofuje, przestaje funkcjonować tak jak dotąd, mówi rzeczy pełne lęku lub zaczyna zachowywać się w sposób nietypowy – to może być moment, kiedy dobrze jest zapytać, jak się czuje i czy nie potrzebuje wsparcia. I nie bać się zaproponować rozmowy z psychologiem.

Nie musimy mieć jednego, wspólnego sposobu przeżywania trudnych chwil. I nie musimy natychmiast ich rozwiązywać. Czasem wystarczy uznać, że to, co czujemy, ma sens. A potem – jeśli potrzeba – poszukać wsparcia: w rozmowie, w terapii, w relacji. W kimś, kto po prostu przy nas będzie i nie zaprzeczy temu, co się w nas dzieje.

Niepokój to nie błąd. To sygnał. Warto go usłyszeć.

Jeśli czujesz, że w tym, co przeżywasz, potrzebujesz czyjegoś towarzyszenia – jesteśmy.
W Mental Path wspieramy tych, którzy próbują odnaleźć spokój w świecie pełnym bodźców i niepokoju.
Rozmawiamy, słuchamy, pomagamy nazwać to, co trudne.
Zajrzyj na naszą stronę lub profil – znajdziesz tam więcej treści, które mogą być wsparciem w codzienności.